Powiadają, że szczęśliwi czasu nie liczą ale uwierzcie im tez jego brakuję.... Po długiej ponurej zimie, z niecierpliwością czekałam na wiosnę, aczkolwiek jest to pora roku, gdy mam wrażenie że prowadzę wyścig z czasem i wciąż przegrywam. Dużo obowiązków, masa zaległości powodują, że zapominam o tym co jest w życiu najważniejsze, a chwilę te uciekają niczym piasek między palcami...
A gdzie w dzisiejszym tempie życia znaleźć czas na chwilę zapomnienia, na złapanie oddechu, odrobinę przyjemności, w końcu na potrzebę wyspania się i zjedzenia w spokoju śniadania, a nie dławienia się kanapką biegnąć na autobus/pociąg.
Więc tak jest 2.23 a ja pisze ten post i uświadamiam sobie że przegrałam kolejną walkę z czasoprzestrzenią, według mojego plannera miałam to zrobić jakieś 4 h temu :(((, de facto nawet jeśli mamy wszystko rozpisane co do joty, trudno przestrzegać tych postanowień, nie mówiąc już o luzie i odrobinie spontaniczności lub odskoczni od codzienności....
Pozostaje więc wierzyć i mieć nadzieje, że gdy już osiągniemy ten zamierzony (jak na razie lekko zakrojony) cel życia, zwolni się tempo naszego życia i będzie w nim więcej niespodzianek, spontaniczności i luzu. A jak na razie pocieszającym jest to, przynajmniej w moim przypadku, że to co robię sprawia mi ogromną przyjemność (frajdę), czego i wam życzę :))))))!!!!