Etykiety

30 sierpnia 2011

Najważniejsze to co w sercu!!!

       Zacznę od tego, że moim celem nie jest tutaj głoszenie haseł nacjonalistycznych. Nigdy nie byłam za tym by afiszować się ze swoją narodowością, ponieważ byłam zdania, że jeśli "idzie między wrony to się kracze jak i one". Tak było przez długich 7 łat. Moje dobre koleżanki potwierdzą te słowa. Tak było.... I nawet gdy integrowałam się ze "swoim" środowiskiem to zawsze sceptycznie patrzyłam na ich zachowanie.
      Myśląc wtedy: "Jasne będąc zagranicą to sobie można chwalić Ukrainę i ją propagować, a pojechać tam i żyć to jest inna bajka". Za sprawą mojej dobrej koleżanki Natalii z czasem zmieniałam swoje mniemanie o takim zjawisku.  Zrozumiałam jak  ważne jest pielęgnowanie własnej tożsamości!!!
I to stał się przełomowy moment, który spowodował, że moje nastawienie całkowicie się zmieniło jednym słowem "wpadłam" jak śliwka w kompot i poczułam te klimaty jak nigdy dotąd.



    Również za sprawą bardzo fajnej ekipy poznanej na na ukraińskim weselu. Nigdy nie zapomnę słów Sławka, który powiedział że chociaż mieszka w Polsce, jest trzecim pokoleniem, to jest 100 % Ukraińcem a w jego żyłach płynie ukraińska krew (Welykyj tobi uklin za ce). Dopiero wtedy do mnie dotarło że nie ważne gdzie się urodziło i gdzie się mieszka, a ważne to co się czuję w sercu i z jakim krajem czuję się powiązanie.
     Mam nadzieję że będzie to dla mnie dobrą nauką na przyszłość jak mawiał wybitny ukraiński poeta Taras Shewczenko " (...) i czużogo nauczajtes i swogo ne curajtes" (nauczajcie się cudzego, nie odwracaj się od swego).

7 sierpnia 2011

Młodzi do boju!!!

   Być może już dawno powinnam się przyzwyczaić do zaistniałego stanu rzeczy ale jakoś nie mogę. Najpierw każą nam (młodym) 5 lat spędzić na studiach, a potem gdy uzyskamy ten wymarzony (albo i nie) dyplom magistra potencjalni pracodawcy patrzą na nas sceptycznie i rozwodzą rękami: Ale Pan(i) nie ma w ogóle doświadczenia!!! Owszem bardzo niewielu absolwentów może się pochwalić, że w czasie studiów pracowało w zawodzie i zdobyło doświadczenia. Bo przecież nas nikt nie "weźmie" do zawodu bez wykształcenia. Większość studentów podejmuję się tzw. przyziemnych prac.
   I tu koło się zamyka nie  ma pracy bo nie ma wykształcenia, jest wykształcenie, a brak doświadczenia. Nie wiem dlaczego ten system tak działa. Owszem dla pracodawcy bardziej się opłaca zatrudnić wykwalifikowanego pracownika niż "zielonego" absolwenta. Ale są i plusy... młodym ludziom coraz bardziej zależy na zdobyciu pracy, więc bardzo szybko uczą się wszystkiego, są ambitni i podchodzą do pracy sumiennie, a także zatrudniając taką osobę pracodawca przełamuję ukształtowaną barierę zawodową i daję szansę młodemu pokoleniu pokazać ile jest warte!!!!

1 sierpnia 2011

Pomarańczowo mi...

       Od zawszE sceptycznie byłam nastawiona do pomarańczowego koloru czy to w ubiorze, dekoracji, kolorze samochodu. Dwie rzeczy które byłam skłonna przyjąć to owoce pomarańczy i mandarynki oraz "pomarańczowa rewolucja" :-))))).  Jakiś czas temu w pracy Pani Młoda zażyczyła sobie dekoracje sali weselnej właśnie w tym kolorze...  Kręcąc nosem poszłam coś z tym fantem zrobić...




A okazało się że ten kolor jest całkiem całkiem fajny a dekoracja wspólnymi siłami załogi Starego Folwarku w Tumianach wyszła bardzo ładna ( na żywo wyglądała ładniej niż na zdjęciu).




Przekonałam się że każdy kolor może być fajny wystarczy trochę wyobraźni...


A co powiecie na na torcik w tym kolorze???



Po prostu jak to mawiał jeden Pan MIODZIO!!!